Niektórzy wygodniccy rodzice, pozbawieni poczucia odpowiedzialności, chcą wszystkie te sprawy przerzucić na nauczycieli, na szkołę i pedagogów. Nigdy jednak szkoła, zespołowe wychowanie,nie oddziaływa w tym stopniu co środowisko, które nas kształtuje od urodzenia. Trudno! Jeśli się dziecko wydało na świat, trzeba za nie odpowiadać, przekazać mu swoje doświadczenia, dać mu możliwie najlepszą „kindersztubę”. Nauka u obcych jest przykra i drogo kosztuje, a nieokrzesanie wewnętrzne i zewnętrzne może utrudnić życie. Dlatego dobre obyczaje wyniesione z domu stanowią cenny posag, którym rodzice obdarzają swoje dzieci. Pomówmy teraz o pewnych szczegółowych sprawach; zacznijmy jeszcze raz od spełniania obowiązków i poczucia odpowiedzialności. Nie łudźmy się! Młodzież zawsze będzie przedkładać spełnianie życzeń nad obowiązki. Dlatego też należy zagadnienie to stawiać inaczej: że obowiązek podejmowany chętnie i dobrowolnie nie jest ciężarem, a może być przyjemnością. Jeżeli powoli, od najmłodszych lat wdrażamy dzieci do różnych powinności — naprzód drobnych, potem coraz poważniejszych — to tak do tego przywykną, że gdy zaczynają pracować zawodowo, zakładają własną rodzinę itp., te nowe, rozległe obowiązki stają się nieraz jednym z celów życia. Każdy człowiek chce być potrzebny i użyteczny. Rzeczą rodziców jest tak wychowywać i nastawiać dzieci, aby w nich jak najwcześniej obudzić te pragnienia, wyrobić poczucie więzi społecznej i odpowiedzialności oraz wytrwałości.