Kategoria: ABC dobrego wychowania
PROWOKATORZY
„Prowokatorzy”. Bywają wśród, dzieci cisi „prowokatorzy”, podjudzający innych do wszelkich wybryków. Oczywiście, sami są zawsze niewinni: „To nie ja — to on!” Ci, którzy im ulegają, są niewiele więcej warci. Zarówno tych, jak i tamtych cechuje tchórzostwo. Pierwszym trzeba powiedzieć, że nie jest oznaką odwagi namawianie innych do głupich kawałów, a potem zrzucanie na nich całej odpowiedzialności. Podszczuwanego należy zapewnić, że tylko skończony osioł słucha tchórza lub skończony tchórz nie zdobywa się na odwagę wobec tchórzliwego osła. Jeśli kolega ów wydaje się taki dzielny, dlaczego sam nie robi tego, do czego ciebie zachęca? Kłamstwo jest jeszcze jednym dowodem tchórzostwa, gdyż wynika z obawy wzięcia na siebie odpowiedzialności za popełnione czyny. Ale ileż w tych sprawach jest winy rodziców! Dzieci po- czątkowó wierzą w każde słowo dorosłych. Później umieją już odróżnić nawet drobną nieścisłość od prawdy czy żartu. Nic tak nie przywiązuje dziecka do rodziców jak świadomość, że oni nigdy go nie zawiedli, nie oszukali. Niejedna matka obiecuje kupno zabawki licząc na tot że mała córeczka i tak zapomni, obietnicy więc nie trzeba będzie dotrzymać. Niech się taka pani nie dziwi, gdy panienka wyszedłszy z wieku dziecięcego bardziej wierzy kolegom czy koleżankom niż rodzonej matce.
PRZEDE WSZYSTKIM — DOM

Niektórzy wygodniccy rodzice, pozbawieni poczucia odpowiedzialności, chcą wszystkie te sprawy przerzucić na nauczycieli, na szkołę i pedagogów. Nigdy jednak szkoła, zespołowe wychowanie,nie oddziaływa w tym stopniu co środowisko, które nas kształtuje od urodzenia. Trudno! Jeśli się dziecko wydało na świat, trzeba za nie odpowiadać, przekazać mu swoje doświadczenia, dać mu możliwie najlepszą „kindersztubę”. Nauka u obcych jest przykra i drogo kosztuje, a nieokrzesanie wewnętrzne i zewnętrzne może utrudnić życie. Dlatego dobre obyczaje wyniesione z domu stanowią cenny posag, którym rodzice obdarzają swoje dzieci. Pomówmy teraz o pewnych szczegółowych sprawach; zacznijmy jeszcze raz od spełniania obowiązków i poczucia odpowiedzialności. Nie łudźmy się! Młodzież zawsze będzie przedkładać spełnianie życzeń nad obowiązki. Dlatego też należy zagadnienie to stawiać inaczej: że obowiązek podejmowany chętnie i dobrowolnie nie jest ciężarem, a może być przyjemnością. Jeżeli powoli, od najmłodszych lat wdrażamy dzieci do różnych powinności — naprzód drobnych, potem coraz poważniejszych — to tak do tego przywykną, że gdy zaczynają pracować zawodowo, zakładają własną rodzinę itp., te nowe, rozległe obowiązki stają się nieraz jednym z celów życia. Każdy człowiek chce być potrzebny i użyteczny. Rzeczą rodziców jest tak wychowywać i nastawiać dzieci, aby w nich jak najwcześniej obudzić te pragnienia, wyrobić poczucie więzi społecznej i odpowiedzialności oraz wytrwałości.
RODZICE I DZIECI

Dziecko jest doskonałym obserwatorem i szybko się orientuje w dobrych i złych stronach dorosłych. Ma też najczęściej niezwykłe poczucie sprawiedliwości, jest subtelne i bardzo mu trudno zrozumieć, gdy ktoś postępuje niekonsekwentnie. Dlaczego np. wolno tatusiowi krzyczeć na mamusię, a synek jest za to karany? Dlaczego wolno mamusi głośno pić herbatę, córeczce zaś się tego zabrania? Jeżeli mamusia każe przez kogoś powiedzieć, że jej w domu nie ma, dziecko rzetelnie prostuje, pełne zdziwienia: „Mamo, przecież jesteś, dlaczego tatuś mówi pani Wiśniewskiej, że wyszłaś?” Jeśli zaś narzucamy dziecku nasze małe kłamstwa, naszą niesolidność, podwójną moralność, nie dziwmy się, gdy niesłychanie ! szybko przyswaja sobie te wady. Nie ulega wątpliwości, że taki maleńki człowieczek wybiera raczej zło niż dobro. Dlaczego? To zupełnie proste. Zło jest przeważnie przyjemniejsze, łatwiejsze, a dobro zwykle wymaga znacznego wysiłku. W pracy wychowawczej trzy cechy rodziców lub opiekunów są decydujące: dyscyplina wewnętrzna, miłość do dzieci i konsekwencja. One to mogą sprawić, że nasze pociechy nie będą hałaśliwe, kapryśne, nieopanowane i popędliwe, a tym samym przykre dla otoczenia.
KOCHAJ I DAJ SPOKÓJ UKOCHANEMU

Oto jedna z rad Dale Carnegiego z takim przykładem.„Mogę popełnić wiele szaleństw — mawiał Disraeli, sławny angielski mąż stanu — ale nigdy nie ożenię się z miłości.” I rzeczywiście, dopiero jako 35-letni mężczyzna poślubił bogatą wdowę, starszą od niego o 15 lat. Anna Maria wiedziała, że powodem konkurów Disraelego były jej pieniądze. Oznajmiła więc, że po upływie roku da mu odpowiedź, gdyż chce go bliżej poznać.Nie była ani młoda, ani piękna, ani wybitnie inteligentna. Nie miała również wykształcenia. Ubierała się dziwacznie, a dom urządziła bez smaku. Ale umiała być dobra, spokojna, wyrozumiała. Disraeli uciekał do swej Anny Marii wyczerpany pracą w parlamencie, intelektualnymi rozmowami, dwornym zabawianiem księżniczek. Odpoczywał podczas lekkich, pogodnych pogawędek. Rozkoszował się niezmiennym uwielbieniem żony. Opowiadał jej wszystko, co mu się zdarzyło w ciągu dnia. Była doradcą, powiernikiem, pilnym słuchaczem. Nigdy nie wątpiła w jego sukcesy, nigdy nie odmawiała wąrtości jego wysiłkom i zawsze go chwaliła: „Dzięki dobroci męża życie moje było pasmem nieprzerwanego szczęścia. Disraeli zaś bronił jej, ilekroć palnęła głupstwo w towarzystwie lub wykazała brak inteligencji. „Spędziliśmy ze sobą 30 lat — mawiał — i nigdy ani na chwilę mnie nie znudziła.”Czasem żartował: „Wiesz przecież, że tak czy owak ożeniłem się z tobą tylko dla pieniędzy.” A ona odpowiadała ze śmiechem: ,,Tak% ale gdybyś miał to znowu uczynić, ożeniłbyś się ze mną z miłości”. I tak było naprawdę.„Pierwszą rzeczą, jakiej należy się nauczyć w stosunkach z innymi — pisze James — to nie wtrącać się do ich sposobu życia, jeżeli tylko oni również nie usiłują gwałtownie nakłaniać nas do swoich zwyczajów”.Zasada ta jest szczególnie ważna w małżeństwie, gdzie dwie różne bądź co bądź indywidualności stykają się z sobą wciąż, codziennie, całymi latami.